MENU

WTOREK, 24 CZERWCA 2014

Wtorek, 24 czerwca 2014 roku
 
Tak więc za kilka dni, bo już w piątek, oficjalne zakończenie sezonu artystycznego w mojej Filharmonii Gorzowskiej, mojej, bo nie opuściłem żadnego z koncertów symfonicznych, kameralnych. Szerokim łukiem omijałem sylwestrowo-noworoczne produkcje. Ale, ale – nie neguję ich na afiszu. Wszak, zdaje się, mottem piszących program było „dla każdego coś dobrego”. I dobrze!
 
A dzisiaj w moich słuchawkach Chopinowy emolowy koncert fortepianowy. Steinway, Artur Rubinstein i Symphony of the Art. Pod Alfredem Wallensteinem. Przede mną niewielki stosik programów minionego sezonu w filharmonii. Ale wprzódy, nim do nich zajrzę, usiłuję przypomnieć sobie moje najważniejsze zauroczenia Muzyką w niej przedstawioną.
 
Tak! Na pewno Jean Sibelius w I Symfonii d- moll op. 39 zajmuje w mojej pamięci, sercu miejsce pierwsze z całego programu. To było 31 stycznia 2014 roku. To było wtedy, kiedy o sekundę albo dwie za wcześnie krzyknąłem „brawo”, co mi w Internecie, w komentarzach wytknięto. No cóż? Emocje wzięły górę nad rozsądkiem! Aha! Dyrygowała Pani Monika Wilińska. A ci, którzy odsądzili mnie od „czci i wiary”, sądzę, nigdy nie byli na żadnym koncercie we Włoszech…
 
Może nie po kolei! Ale nie do zapomnienia jest bis Pana Piotra Palecznego – niesamowite wykonanie Nokturnu op. posth. Fryderyka Chopina Lento con gran espressione – moim zdaniem cudo, po którym – całkiem słusznie Pianista już NIC nie zagrał – cokolwiek by to nie było, zabrałoby uniesienie towarzyszące każdej nucie niosącej się w przestrzenie Sali F.G. w czas nokturnu.  Po raz drugi  w życiu tej jakości, tak subtelnie zagrany ten utwór słyszałem. Po raz pierwszy przez Kevina Kennera w Pałacu Stanisławowskim wiele, wiele lat wstecz…
 
Co jeszcze? „Eroica” – nasza orkiestra pod Kazimierzem Kordem, Recital fortepianowy Pana Adama Wodnickiego, występ Pana Mariusza Patyry, Panów Krzysztofa i Jakuba Jakowiczów, niektóre z kompozycji grane podczas Festiwalu Muzyki Współczesnej im. Wojciecha Kilara. O, właśnie – jeszcze Franciszka Schuberta Symfonia czwarta pod Tadeuszem Strugałą!
 
No tak! Przecież i nasi orkiestranci przed gorzowską publicznością wystąpili. I to były dobre występy. Najsampierw Panowie Maksym Dondalski (lider pierwszych skrzypiec) i Paweł Wasilewski (lider kontrabasów) i Giovanni Bottesini w Gran Duo Concertante – piękny dialog, znakomite solówki, pokazanie możliwości instrumentów.
To w marcu tego roku. A w miniony piątek Pan Mateusz Malina – oboista (ponadto inspektor Orkiestry) świetnie zagrał (za nim nasza orkiestra) piękny Koncert d-moll na obój Alessandro Marcellego.
 
Wielu naszych Muzyków pokazało się – a to ważne – w różnych niezwiązanych z główną sceną projektach. Dla dzieci, młodzieży. Mam nadzieję, że nasi Muzycy, orkiestra krzepną w naszych, gorzowskich realiach, naszej filharmonii, bo przecież jakże pozytywnie wpisują się w pejzaż kulturalny Miasta. Chociażby swoimi występami w Jazz Clubie, Bibliotece Wojewódzkiej, w Pałacu Wiejce, w innych miejscach.
 
No, właśnie! Jeszcze zdań kilka o Muzykach. Miałem to szczęście rozmawiać ze wszystkimi po kolei w ramach takiego programu, co to ma Ich na stronie F.G. przedstawić w nieco inny sposób  niż w normalnym CV. Z artystyczną fotografią Sławka Sajkowskiego. Więc moje pisanie nobilitowane „Sławkiem”.
 
Artysta? Artyści? Może, zanim napiszę zdań kilka o filharmonikach taki cytat z Juliana Przybosia, z jego „Sensu poetyckiego”: …osobowość artysty tym różni się od innych, że jest ustawicznym formowaniem się, że nie zastyga nigdy w określony raz na zawsze wzór człowieka”.
 
Uważam, że WSZYSCY nasi orkiestranci mają znamiona artystów. To wiem nie tylko z rozmów ale i obserwacji Ich, grających. Każda, każdy z Nich chce dać z siebie to co ma najlepszego – talent, jak najlepszy sposób wykonania tekstu partytury podporządkowany intencji prowadzącego, bycie wspólnotą w graniu. I ja tak to widzę. Widzę także rozterki, widzę kiedy Muzyk ma ze sobą problem (np. choroba w rodzinie, czasem jakieś niepowodzenie, może sprzeczka – jak to w życiu), jest smutny, przybity. Wiem kiedy radość grania, kiedy wręcz przeciwnie. Bowiem, jak mówił mi mój przyjaciel, Poeta Leszek Żuliński: …Artysta żyje podwójnie – w realności i imaginacji. Miesza je ze sobą, czym powiększa przestrzeń swoją i swoich odbiorców...
 
Ja bym bardzo chciał, żeby realność Muzyków była „usłana różami”, żeby realność nie zabijała w nich istoty życia w imaginacjach muzycznych. Żeby nie było tak, jak pisałem kilka dni wstecz w swoim pamiętniku, o swoim zauważeniu:
 
Adagio Alessandro Marcellego
- wyobrażenie smutku
dziewczyny z gustownie upiętymi włosami
w czerni wytwornej sukni
bladością twarzy
i tą niewymuszoną elegancją
w niesieniu skrzypiec
podnoszeniu ich do grania
barokowych nut
uśmiechu do nich
 
Niechaj to powiększanie przestrzeni swojej, nas odbiorców ma charakter przyjazny, radosny, niech nie niesie smutków, strachu przed nieuznaniem, nietolerancją „osobności”, indywidualności artystycznej. Bo może wszyscy, na swój sposób jesteśmy artystami? I każdemu z nas należy się stosowny szacunek?
 
I to może tyle moich wspominek, rozmyślań nad minionym sezonem. I chyba muszę napisać: już czekam na następny i zżera mnie ciekawość, co też nam przyniesie muzycznie. A Pani Monika Wolińska ani pary z buzi na ten temat! Buuuu….
 
Post scriptum
Od akapitu  „Artysta” już w słuchawkach nie Chopin a Estas Tonne i jego gitara, Muzyka. Cudo!
Realizacja   Virtualnetia.com